niedziela, 20 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 3



Samobójcy i Szaleńcy


Siedział w domu wpatrując się w brudną ścianę, od której odchodziła przeżółkła farba. Mijały minuty, godziny, a on wciąż siedział na tej samej, starej wersalce, gdzie poprzedniej nocy spał Yashamaru. Gdzie spałby i teraz, gdyby… Przełknął głośno ślinę, aż zadrżała mu grdyka.
Wuj zawsze się nim opiekował, zarabiał na ich utrzymanie. Gaara nie musiał nic robić. Może i mieszkanie w którym żyli nie było zbyt piękne, ale miał dach nad głową i oprócz paru nielicznych wyjątków, miał też co włożyć do garnka. Nie chodził więc głodny. Yashamaru się o niego troszczył, chociaż ostatnimi czasy był tak zapracowany i wymordowany spłacaniem długów, że oddalili się od siebie. Gaara żałował, że nie spędzał z nim więcej czasu. Teraz, gdy było już za późno, chciał zmienić przeszłość i nie pójść na tych parę imprez. Chciał z nim porozmawiać. Chciał… Czuć, że jest potrzebny. A tylko jego wuj go w tym upewniał.
Spojrzał na popielniczkę leżącą na stole. Yashamaru rzadko palił, ale czasem mu się zdarzało. Siadał wtedy, w tym samym miejscu i zaciągał się papierosem.
Yashamaru jednak już nie było. Gaara został sam.

Naruto potknął się o własne nogi. Na szczęście nie upadł. Był pijany, a świat przed jego oczami kręcił się niczym w pieprzonej karuzeli.
Ledwo zauważył, że wpadł na kogoś.
- Uważaj jak chodzisz – warknął mrukliwie mimo, że zderzenie było jego winą.
- Naruto Namikaze? – usłyszał zdziwiony głos.
Popatrzył zamglonym spojrzeniem na dość wysokiego mężczyznę. Miał maskę na połowie twarzy, lewe oko przysłaniała opaska, a szare włosy sterczały mu we wszystkich kierunkach.
- Nie, nie ne... Uzumaki, chyba – wybełkotał niewyraźnie. - A ty, kurwa kto? - czknął głośno. - Ninja jakiś - parsknął śmiechem.
Mężczyzna uważnie go zlustrował. Gdy ocenił stan nastolatka, westchnął z dezaprobatą. Współczuł temu dzieciakowi.
- Chodź ze mną – powiedział w końcu.
Naruto zmarszczył brwi, jednak w pijanym amoku wzruszył jedynie ramionami i poszedł za mężczyzną. W końcu - czemu nie? - może ma dla niego trochę sake?

Opuściła swoją część domu dokładnie o zachodzie słońca. Hidan czekał na nią w salonie. Siedział na kanapie i widząc, że zamierza wyjść, zagaił przesłodzonym tonem:
- Kim jest Gaara?
Satsugai przeklęła w myślach i przystanęła. Nie spodziewała się, że tak szybko jej znajomość z tym przeklętym chłopakiem wyjdzie na jaw. Obrzuciła ojca czujnym spojrzeniem, a szkarłatne tęczówki błysnęły złowrogo. Na Hidanie nie zrobiło to wrażenia.
- Zapytałem o coś – nie uniósł głosu, ale i tak odnalazła w nim groźbę.
Spuściła wzrok niczym wystraszone dziecko, które właśnie zawiodło rodzica. Nie chciała rozmawiać o Gaarze, ale wiedziała, że jest to nieuniknione. Prędzej, czy później by się dowiedział. Jednak miała dość kontroli. Chciała mieć jakieś tajemnice.
- Dobrze wiesz, że nie wolno ci zadawać się z ludźmi, Satsugai. Chyba, że chcesz złożyć ich w ofierze albo się nimi pożywić.
Przełknęła głośno ślinę. Gardło palił głód. Za chwilę będzie niepoczytalna.
- A ty nie dość tego, że łamiesz ten zakaz to jeszcze… - Hidan wziął głęboki wdech i zniżył ton. – Przyszedł tu. Prosto do naszego domu, wiedział, jak masz na imię.
To wpadła w niezłe bagno. Przeklęty Gaara. Jej ojciec miał powody, by być na nią wściekły.
- A gdyby był łowcą? Prawdopodobnie byłabyś już martwa!
Kiedy podniosła wzrok z podłogi, zauważyła desperację malującą się na twarzy Hidana. Wyglądał, jakby go spoliczkowała. Być może właśnie tak się czuł. Zdradzony, niedoinformowany, pozbawiony władzy nad jej życiem. Nie ośmieliła się nawet ruszyć. Wewnątrz jej głowy wirowały tysiące myśli. Wiedziała, że ojciec ją kocha i właśnie szaleje z rozpaczy. Gdy zerwał się gwałtownie z kanapy, podszedł do niej i złapał za ramiona, patrząc prosto w oczy, miała ochotę paść przed nim na kolana. Chciała go przeprosić, błagać o wybaczenie, obiecać, że zrobi wszystko, co tylko zechce. Te dziwne, irracjonalne uczucie opuściło ją dość szybko, chociaż gdzieś na dnie jej podświadomości została skrucha.
- A gdybym cię stracił? – Głos Hidana się załamał. – Co miałbym wtedy zrobić?
Teraz chciała napluć mu w twarz. I sobie przy okazji też, jeżeli byłoby to tylko możliwe. Jak mogła go kochać? Jak on mógł kochać ją? Przecież są potworami! Świat byłby bez nich lepszy. Oczywiście, pokutują za swoją naturę, ale prawda jest taka, że nikt by po nich nie płakał. Nikt, oprócz nich samych.
- Nic – powiedziała. – Nic byś wtedy nie zrobił.
Zraniła go. Widziała to w jego fiołkowych tęczówkach i sposobie w jaki napiął ciało. Teraz miała to gdzieś. Wściekłość przysłoniła jej myśli. Skupiła się na jego dłoniach, którymi mordował. Robił to, by przypodobać się Jashinowi, by przetrwać w tym popieprzonym świecie. Jeszcze bardziej mdliło ją to, że kochała ten dotyk, i czuła się przy nim bezpieczna. Może dlatego, że jej ręce również były pokryte krwią? Albo dlatego, że znała te przyjemne uczucie, gdy rozrywała swoją ofiarę?
- Kim jest Gaara? – Głos Hidana był zimny jak lód.
Wypuścił córkę z objęć i wrócił na kanapę, ani przez chwilę nie spuszczając z niej wzroku.
- Nikim – odparła, łgając w żywe oczy.
Hidan położył dłoń na szklanym stoliku i delikatnie przejechał po nim palcem. Nagle złapał go w obie ręce, po czym z wściekłością wymalowaną na twarzy, rzucił nim o ścianę. Grube szkło pękło na parę części i runęło na panele.
- Gdyby był nikim, nie powiedziałabyś mu, jak masz na imię, nie wiedziałby, gdzie mieszkasz do cholery! – warknął.
Głód był coraz silniejszy i wzmagał wściekłość w ciele Satsuragi. Syknęła groźnie, niczym rozjuszona kobra. Hidan zawiesił wzrok na kłach wystających z jej ust. Wykrzywił twarz w wyrazie dezaprobaty.
- Same z tobą problemy.
Tym sposobem rozdrażnił ją jak nigdy. Wysunęła kły i warknęła na niego niskim głosem, jak zwierzę. Hidan, widząc to odsunął się od niej w kierunku wyjścia. Poruszyła się niesamowicie szybko i pchnęła go na ścianę. Osunął się po niej ze stęknięciem - prosto w odłamki szkła. Nie czekając, aż zorientuje się w sytuacji złapała go za szyję i uniosła w górę, na wysokość swojej twarzy.
- To trzeba było nie pieprzyć się z wampirem! – wykrzyczała wściekła. – Wtedy nie byłoby żadnego problemu. Byłoby lepiej, gdybym się nigdy nie urodziła – dodała ciszej. – Zawsze chciałam być człowiekiem.
Hidan rozdziawił usta ze zdziwienia.
- Porzuciłam te chore marzenia. Dorosłam i nie potrzebuję, by ktokolwiek kontrolował moje życie – warknęła wciąż zła. – A teraz wybacz, ale jestem piekielnie głodna.
- Jashin mógłby złagodzić twój głód – powiedział dziwnie spokojny.
- Tak… Za ofiary.
- Jashin jest odpowiedzią na wszelkie nasze problemy. – Jego wzrok złagodniał, jakby cały gniew, który w sobie trzymał go opuścił.
Wierzył w to. W końcu był Wyznawcą. Nie, tak jak ona - połówką. Nie miał żadnych wątpliwości, żadnej moralności. Swoją religię uważał za święta, a Jashin stał się wygodną odpowiedzią na wszystkie pytania. Było mu łatwo zabijać.
- Wciąż mnie kusi – powiedziała i puściła ojca. – Jest natrętny. A jego obietnice zbyt piękne.
Hidan popatrzył na ścianę. Z niezadowoleniem zobaczył, że odpadł od niej duży kawał tynku - będzie musiał to naprawić, tak jak poszczerbione panele. Satsuragi śledziła jego ruchy szkarłatnym spojrzeniem. Na jego pytanie, dokąd teraz idzie, odpowiedziała, że zjeść. Ojciec pokiwał jedynie głową i już jej nie było.

Tokio to miasto, w którym doprawdy, łatwo można znaleźć ofiarę zasługującą na swój los. Satsuragi, mimo wszystko czuła się niedobrze po tym, jak osuszyła z krwi nastoletniego gwałciciela. Wyrzuty sumienia zawsze przychodziły dopiero po nasyceniu głodu. Gdy atakowała, stawała się drapieżnikiem, którego interesowało zaspokojenie własnych potrzeb.
- Jesteś po prostu wyżej w łańcuchu pokarmowym – zwykł mówić Hidan.
Mimo wszystko Zakon zabijał potwory, które były „wyżej w łańcuchu pokarmowym”. Gdy Satsuragi wytykała to ojcu, ten wzruszał jedynie ramionami i stwierdzał:
- Oni są całkowicie pozbawieni człowieczeństwa. W nas jeszcze coś z niego zostało.
W chwili, gdy trzymała w ramionach jeszcze ciepłe zwłoki zastanawiała się, czy ma rację. Czy rzeczywiście jest w nich coś z ludzi?
      Wszędzie panowała ciemność - zaułek nie był oświetlony i pachniał stęchlizną. Być może winny był temu śmietnik stojący nieopodal, który od dawna nie widział żadnej śmieciarki.
- Oh… Boże, Boże! – jęknęła przerażona kobieta leżąca pod ścianą.
Satsuragi przeniosła na nią swoje spojrzenie. Czuła, że ma całą szyję umorusaną krwią, którą właśnie się pożywiła. Na pewno nie wyglądała na bohaterkę. W końcu była potworem i dziewczyna miała prawo do strachu.
- Błagam cię… Nie krzywdź mnie!
Blondynka prezentowała się żałośnie – porwana sukienka zsunięta z ramion ukazała jej piersi, a włosy opadały na twarz zalaną krwią. Mężczyzna musiał pierw uderzyć ją w głowę. Najwyraźniej niezbyt mocno, bo nie zemdlała. A może zemdlała i dopiero się obudziła? Szczerze powiedziawszy, Satsuragi nie obchodziło to. Miała gdzieś, że przed chwilą została zaatakowana i prawie zgwałcona, i właśnie widziała, jak morduje człowieka. Chciała jedynie, żeby się uciszyła.
- Zrobię co zechcesz! – Blondynka wyła żałośnie. – Tylko nic mi nie rób! Prosz…
- Zamknij się – Satsugai warknęła zła, a jej spojrzenie sparaliżowało niedoszłą ofiarę gwałtu.
Dziewczyna z ogłupiałą miną patrzyła na nią zamglonymi, niebieskimi tęczówkami. Wyglądała niczym trup, marionetka. To Satsugai trzymała za sznurki.
- Odejdź – jej szept zdawał się nieść echem w opuszczonym zaułku. – I tak nie będziesz niczego pamiętać.
Blondynka, jakby pogrążona w amoku, wstała niezgrabnie z ziemi. Prawie przewróciła się nie zauważając, że ma połamany obcas. Popatrzyła na Satsugai po raz ostatni i chwiejnym krokiem odeszła.
Nie będzie niczego pamiętać. Ani gwałciciela, ani wybawicielki.
Satsuragi przerzuciła zwłoki przez ramię i powolnym krokiem udała się na cmentarz. Podczas spaceru zastanawiała się, co zrobić z Gaarą. Jako jedyny oparł się mocy jej spojrzenia. 

Gdy przekroczyła bramę cmentarza było zaledwie parę minut po pierwszej. Wokoło panowała cisza i spokój, a ceglaną dróżkę oświetlał jedynie blask księżyca. Satsuragi na chwilę przystanęła i zwróciła głowę w stronę nieba. Czuła się jak więzień, skrępowana i zakneblowana przez noc. Nigdy nie widziała słońca, a poświata, którą dawał księżyc nie wystarczała jej. Tak naprawdę, nienawidziła nocy. Nawet, jeżeli znała tylko ją i nigdy nie widziała dnia.
Wystarczy tylko jedna ofiara – szepnął jej wewnętrzny głos, ukryty na krawędzi świadomości, potwór. – Daj Jashinowi Gaarę, a będziesz mogła je zobaczyć.
- Słońce – szepnęła do siebie. – Taka ma być za ciebie cena?
Była coraz bardziej zdesperowana, a pokusa zdawała się prowadzić nią.
Pokręciła energicznie głową i otrząsnęła się z letargu. Musiała być silna, nieugięta, musiała… Spojrzała na nogi trupa zwisające jej z ramienia. Musiała pogrzebać ciało.
Udała się tam, gdzie zwykle – w najodleglejszy zakamarek cmentarza, który był zarezerwowany dla niej i Hidana. Wystarczyło tylko jedno jej spojrzenie, by nabyli ten teren. Gdy zaczynały się niewygodne pytania, znów wystarczyło… Jedno spojrzenie. Satsuragi przyzwyczaiła się do tego, że ludzie robią to, co im każe. Wszyscy, oprócz Gaary.
Gdy zakopała ciało nastoletniego gówniarza, poczuła pewną potrzebę. Coś szarpnęło nią w środku i jakaś dziwna siła zaczęła przyciągać ją do siebie. Masa sprzecznych emocji zmiażdżyła jej żołądek. Jakby pod skórą zamieszkała rozpacz, rezygnacja i pragnienie śmierci. Zachłysnęła się tą bezradnością i cierpieniem. Jak w amoku, poszła za nimi.
Biegła, jakby ktoś ją gonił, szybciej niż gepard. W końcu była najznakomitszym ze wszystkich drapieżników, a przynajmniej w połowie. Druga część jej jastectwa, była zarezerwowana dla Jashina. Gdzieś na dnie świadomości słyszała jego śmiech, jakby był zadowolony.

Zdjął zakurzony, stary żyrandol i rzucił go na podłogę. W jego miejscu umocował linę. Taboret niebezpiecznie zachwiał się, gdy za bardzo przekrzywił ciało w prawą stronę i ledwo złapał równowagę. Odetchnął ciężko i zatrzymał się na chwilę.
W pokoju było jasno, mimo, że była druga w nocy. Przez okno wpadało światło księżyca.
- Pełnia – powiedział do siebie Gaara, a gorycz wypełniała jego głos. – Umrę w pełnię – zaśmiał się zachrypniętym głosem.
Założył pętlę na szyję, a po jego policzkach spłynęło parę łez. Kilka z nich wpadło mu do ust. Wykrzywił je w grymasie.
- Płaczesz, Gaara? – powiedział do siebie. – Za czym? Twoje życie i tak było jednym, wielkim gównem.
To, co mówili o śmierci, nie było prawdą. Wcale nie widział przed oczami obrazów ze swojego życia, nie rozmyślał nad tym, co było wcześniej. Były tylko myśli o Yashamaru. Po za nimi wypełniała go jedynie pustka i bezradność. Cholerne poczucie tego, że jest nikim, że przegrał życie.
Gdy miał już zrobić krok i zejść z taboretu wprost w objęcia śmierci, zatrzymał go cichy głos:
- Jesteś takim tchórzem, Gaara?
Ze zdziwienia, aż zachłysnął się śliną. Stała w drzwiach – jej białe włosy sunęły po podłodze, a szkarłatny wzrok wyprany był ze wszelkich emocji.
- Satsugai? – wyszeptał.
- Jesteś słaby, człowieku. Bardzo słaby.
Zawrzało w nim ze złości. Jakim cudem śmiała się tak do niego zwracać po tym wszystkim, co przeszedł? Nic o nim nie wiedziała.
- Nie jestem słaby – warknął.
- A więc udowodnij to.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że cały drży i ledwo łapie oddech. Chciał żyć, ale nie potrafił. Nie bez Yashamaru, nie przetrwałby sam. Co prawda miał niby Naruto, ale raczej przyjaciel-ćpun na niewiele się zdawał na dłuższą metę.

- Nie mam już po co żyć – powiedział.
Zmarszczyła brwi i przeszyła go spojrzeniem. Nie wiedział skąd, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co starała się zrobić. Próbowała go przekonać siłą tych przeklętych, czerwonych oczu. Zaśmiał się na to.
- Nie uda ci się – jego słowa wciąż były przepełnione histerycznym śmiechem. – To na mnie nie działa.
Gdy zrobił krok do przodu, wystrzeliła z miejsca jak błyskawica. Zanim pętla zacisnęła się na jego gardle przecięła linę. Gaara upadł bezładnie na podłogę i spojrzał na nią. Stała wyprostowana na taborecie, z prawej dłoni zwisał sznur, a paznokcie wydawały się być zbyt długie i ostre. Patrzyła na niego z niezadowoleniem wypisanym na twarzy. Zawiódł ją.
Podkulił pod siebie nogi i ułożył na nich głowę, niczym dziecko. Ręce złożył w pięści i zacisnął zęby. Dyszał z wysiłku, a serce dudniło mu w klatce piersiowej.
- Dlaczego nie pozwoliłaś mi umrzeć?! – wykrzyczał nie patrząc na nią.
- Bo masz żyć – powiedziała. – Tak postanowiłam. Nie dam mu satysfakcji.
Zdziwiony uniósł głowę. Satsuragi odwieszała właśnie stary żyrandol na miejsce.
- Komu? – spytał.
Popatrzyła na niego przez ramię zwężając oczy. Na chwilę zapomniał o Yashamaru, o całym swoim popapranym życiu. Była tylko ona. Dziwna, na swój sposób piękna, białowłosa dziewczyna o spojrzeniu diabła. Nie wiedział, skąd wzięła się wieź pomiędzy nimi, ale czuł ją. Zdawał sobie sprawę z tego, że są na swój sposób połączeni. Dzięki temu mogła go znaleźć, tak jak i on wcześniej.
Poderwał się z podłogi i chciał do niej pobiec, ale zatrzymał go jej ponury głos:
- Nie wolno ci podejść. – Już wcześniej to słyszał.
Wyciągnął w jej stronę rękę, ale była za daleko, by mógł ją dotknąć. Chciał jedynie sprawdzić, czy jej włosy były rzeczywiście tak miękkie na jakie wyglądały.
- Dlaczego?
Zmieniła swój wyraz twarzy. Tym razem była skupiona, skoncentrowana, a w jej oczach zabłysnęło coś niebezpiecznego.
- Na świecie istnieją potwory, Gaara – powiedziała poważnym głosem. – Jeżeli je spotkasz, to za żadną cenę do nich nie podchodź.
- Jesteś jednym z nich. – To nie było pytanie.
- Tak.
Odłożyła linę na kuchenny blat. Gaara stwierdził ze zdziwieniem, że jej ręce drżą.
- Nie umieraj, Gaara – powiedziała rzucając mu jeszcze przelotne spojrzenie i wyszła.
Wiedział już, że więcej nie będzie tego próbował.

Co ja najlepszego zrobiłam?! – ganiła siebie w myślach.
Powinna była go zabić, sam przecież tego chciał! Gdyby złożyła go w ofierze Jashinowi, mogłaby spełnić swoje marzenie. Mogłaby zobaczyć słońce i choć przez chwilę… Być człowiekiem.
- Kurwa! – przeklęła wrzeszcząc na cały głos.
Jakaś starsza pani wyjrzał z okna i zaczęła krzyczeć, że wezwie policję. Wystarczyło jedne spojrzenie, by wróciła do środka. Poszło tak łatwo… Nie to co z Gaarą.
- Czemu Jashin tak bardzo chce twojej śmierci? – spytała patrząc w niebo.
Tej nocy odnalazła na nim kilka gwiazd.

Niva podcięła sobie żyły. Krew spłynęła po przegrubie tworząc czerwone smugi. Była gęsta, płynęła topornie.
- Szybciej – powiedziała, patrząc jak zaklęta na krwawe stróżki. – Szybciej – zacisnęła zęby.
Tyle razy pragnęła umrzeć, zamknąć oczy i nigdy więcej się nie obudzić. Zawsze miała za mało odwagi, by to zrobić.
- Bawisz się w samobójcę, Niva? – usłyszała zimny głos za plecami.
Odwróciła się w jego stronę. Itachi przysłaniał swoim ciałem wejście do łazienki. Wyglądał tak, jak zawsze - spokojny, opanowany. Taki powinien być Egzekutor. Niva wciągnęła powietrze głęboko w płuca. Drżała z podniecenia.
- Tak – uśmiechnęła się słodko, a krew spływająca po ręce nagle oderwała się od skóry.
Czerwona ciecz zaczęła wirować nad jej dłonią, formułować się w przeróżne kształty, tańczyć jakiś przedziwny taniec. Brązowe oczy dziewczyny zabłyszczały złowieszczo.
- Każdy z nas ma w sobie coś z samobójcy – powiedziała.
Krew, niczym kobra, płynnym i zabójczo szybkim ruchem wystrzeliła w stronę lustra. Szklana tafla rozbiła się, a jej odłamki wpadły do umywalki.
Itachi nie wiedział, co z nią zrobić. Szkolił Nivę na Egzekutora, ale ta, zdawała się wykazywać więcej cech Szaleńcy. Miał nadzieję, że Zakon tego nie odkryje. Naprawdę polubił tę dziewczynę i chciał, by zajęła szanowane stanowisko.
- Ze wszystkich samobójców, ty jesteś największą masochistką – powiedział jedynie patrząc, jak zafascynowana podziwia rany na swoim nadgarstku.
        Szaleńców zawsze się gorzej traktuje niż Egzekutorów, z wiadomych przyczyn. Wystarczy tylko spojrzeć na wyraz twarzy Nivy, gdy zatapia ostrze w swoim ciele.

8 komentarzy:

  1. O mój Jashinie! Jakie to było psychopatyczne! Hidan ojcem?! O.O I co mnie tak dzii skoro ja zrobiłam z ojca Kakuzu? >.>" Powiem, że Hidan w roli ojca lepiej się sprawdza niżeli skarbnik ^^ Naruto jako ćpun?! Ciekawe co zrobi z nim Kakashi. Gaara taki wypruty z życia. A Twoja Oc? Hmmm pół wampirzyca - pół Jashinistka. Też zawsze lubiłam łączyć Jashinizm z wampiryzmem. Cieszę się, że nie tylko ja :) Opisy ciekawe. Akcja dynamiczna... Aaaaa jeszcze chciałam dodać, że wydaje mi się iż główna bohaterka jest zakochana w Gaarze tylko jeszcze nie potrafi się sama przed sobą do tego przyznać.

    W oczekiwaniu na nową notkę pragnę w imieniu swoim i Kaomi zaprosić Ciebie na naszego bloga. Także dopiero zaczynamy
    http://mystery-shinobi.blogspot.com/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra. Coś długo sobie to wszystko odpuściłam. Miałam jeszcze raz przeczytać i dać taki zajebisty komentarz w chuj, ale jestem zbyt leniwa <3
    Więc ogólnie jest zajebiście. Świat jaki w opowiadaniach lubię. Zepsuty, prawdziwy, dramatyczny itp, ale tak jak powiedziałaś. Jest jeden błąd, a może nie błąd, ale coś co mnie z lekka irytuje. Gaare trochę za bardzo przedstawiłąś jako takiego ciote. Pomiotka życiowego. Może taki był cel, to okej. Ale mnie to trochę przeszkadza, bo kurde ja lubię takiego mocnego Gaare co sobie mimo wszytko radzi. Ale to takie moje fanaberie.
    Ogólnie ta śmierć Yashamaru. To było epickie i dla ciebie leci moje uznanie i 8723984623746 punktów. Serio. Nie zlitowałas się tak szybko go uśmierciłąś, co dało jeszcze większy tragizm opowiadaniu. No po prostu cudownie.
    Podoba mi się w chuj, że potrafisz z tego opowiadania zrobić rzeczywiście tragedię. Ja niestety zawszę jakoś się lituje nad moimi bohaterami, co musze zmienić.
    No to jebnę ci taki komentarz. W końcu wróciłam, serio i nadrabiam wszystko oraz biorę się za swoje. Yooo! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, te opowiadanie będzie jeszcze bardziej psychiczne i Gaara będzie jeszcze przez jakiś czas ciotowaty. Efekt ten jest zamierzony, ponieważ silne charaktery, w rzeczywistości, nie biorą się znikąd. Nikt nie rodzi się twardzielem, zazwyczaj do bycia "mocnym", potrzeba przeżyć coś traumatycznego.

      Na razie zamierzam ogarnąć i poprawić wcześniejsze notki.

      No i dziękuję za komentarz! Mam nadzieję, że szybko ruszysz z notkami u siebie!

      Usuń
  3. Puk puk. Ja przepraszam szanowna panią bardzo ale... kiedy ja się doczekam nexta? Pamietaj ze ja tu bede wpadac codziennie z takim komentem bo juz mi dzialasz na nerwy z lenistwem. Powiedzialam! !!! Chce notke!! Pisze z tel... wiec wale w większości polskie znaki... czekam! Juz niecierpliwie. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tararara ra... Tara... Tara... Tarararara... Tara... Tara... <-- walc xD

      Kiedy notka? Mija nowy dzień, więc ja znowu pytam. Wiem, że masz ją napisane... Wrzucaj, jakąś wersję. I tyle!

      Usuń
    2. Ale każda wersja jest inna! I dzieje się co innego! Nawet więcej ci powiem - nie w każdej występują te same postacie! XD

      Usuń
  4. Bardzo spodobała mi się tematyka. Mimo iż fabuła rozgrywa się powoli to niesamowicie pochłania czytelnika. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się wkrótce.

    OdpowiedzUsuń