wtorek, 10 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 4



 Obłęd

          Gaara, jeżeli to czytasz, to ja już zapewne nie żyję. Dopadli mnie, innego wyjaśnienia nie ma.
          Starałem się jak mogłem, byś nie musiał brać w tym udziału, ale coś się stało. Już tego dnia, kiedy na twoim czole pojawiła się pieczęć, wiedziałem, że coś jest nie tak.
          Oni są wszędzie, Gaara. Obserwują, czekają. Świat jest pełen potworów.
          Przepraszam, że Cię nie ochroniłem.
          Będziesz musiał walczyć, Gaara.

        Godzinę temu zaczął przeszukiwać rzeczy wuja, by wyrzucić niepotrzebne przedmioty i ubrania. Tą notatkę znalazł na dnie szuflady. Kartka nie była podpisana, ale Gaara aż za dobrze znał pismo Yashamaru. Często podrabiał je, by zwolnić się ze szkoły.
          Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie przeczytał. Widział przecież ciało wuja – zmarł na zawał! Nigdzie nie zauważono chociażby śladów jakiejkolwiek bójki, szarpaniny. Jakieś małżeństwo znalazło go na przystanku autobusowym, już wtedy nie żył od pół godziny.
          - Kim ty byłeś, Yashamaru? – Gaara rzucił bezwiednie. – Czym są te pieprzone potwory? Kim jest Satsugai? Kim ja jestem? O co tu kurwa chodzi?!
          Z bezradności walnął pięścią w ścianę. Ledwo poczuł ból, który odezwał się na skraju świadomości. Oparł się o drzwi i zjechał po nich plecami. Dotknął dłonią znaku na czole – Miłość - zwykły tatuaż, a nie jakaś tajemnicza pieczęć. Goił się pół tygodnia!
          Znów przeczytał notatkę. A później płakał, nie wiedząc, co zrobić ze swoim życiem.
          Ojciec niby przejął nad nim opiekę, ale wyraźnie zaznaczył, że ma go gdzieś. Przynajmniej „miłosiernie” zgodził się płacić czynsz za mieszkanie, w którym do tej pory Gaara żył z Yashamaru. W zamian za to, nie chciał oglądać syna. Zakomunikował mu to w szpitalu, zaraz po tym, jak roztrzęsiony chłopak zobaczył martwe ciało wuja. Była to ich najdłuższa rozmowa od lat. Rozmowa, w której ojciec podkreślił, jak niewiele dla niego znaczy. I że ma go gdzieś, że mógłby się nigdy nie urodzić. Zapewne wtedy byłoby lepiej - dla nich wszystkich.
          Gaara wyjął swoją Nokię z kieszeni i sprawdził godzinę. Jeszcze doba i pożegna swojego wuja. Pogrzeb zbliżał się nieubłaganie.

          Zanim weszła do domu poczuła, ze coś jest nie tak. Gdy przekroczyła próg, stanęła jak wryta, a jej oczy rozwarły się w szoku. Cały salon dosłownie tonął we krwi. Z sufitu zwisały trzy, młode kobiety – martwe, nagie ciała wyglądały niczym lalki. Ich wyłupiaste oczy i na wpół zmaltretowane, umazane krwią, a także nasieniem ciała, przyprawiały o gęsią skórkę.
          Satsugai w szoku wpatrywała się w ojca. Hidan unosił właśnie dłoń jednej z kobiet do swoich ust. Ucałował ją z nabożnością, niczym dżentelmen. Zebrało jej się na wymioty.
          Potwór wewnątrz niej zawył. Nie rzuciła się na krew tylko wyłącznie dlatego, że parę godzin temu jadła. Mimo to, trzymanie się w ryzach przychodziło jej niesamowicie ciężko.
          - Pomóż mi! – Nagle usłyszała wołanie z kąta pokoju. – Błagam! On mnie zabije!
          Pod ścianą siedziała związana nastolatka, być może w wieku Satsugai. Była ubrana w elegancką, czarną sukienkę i nie wyglądała ani na ćpunkę, ani na biedaczkę. Jej ogromne, wyłupiaste, zielone oczy patrzyły na nią z desperacką wręcz nadzieją. Była jak spragniony na pustyni, który wypatrzył oazę. Szkoda, że dziewczyna nie wiedziała, iż we wnętrzu Satsugai panował chaos. Obecnie walczyła z chęcią rozerwania jej tętnicy z zamiarem wypicia całej krwi, która płynęła w żyłach.
          - Tato… - Satsugai wyszeptała zbolałym głosem. – Przecież mówiłeś, że szukasz winnych, że ja też mam szukać winnych. Albo marginesy społeczne, ćpunów, którzy nie mają przed sobą już wiele życia. Takie były nasze zasady.
          Chciała, by ta cała sytuacja okazała się tylko snem, koszmarem z którego zaraz się obudzi. Niestety, prawda była gorsza od niejednej mary nocnej.
          - Mówiłeś… Że nie jesteśmy potworami. Że robimy to po to, by przetrwać – wydusiła przez zaciśnięte gardło.
          Hidan nawet na nią nie spojrzał, podszedł za to do dziewczyny pod ścianą i delikatnie przejechał dłonią po jej twarzy, zostawiając na bladym policzku krwawą smugę. Satsugai wciąż nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu, więc stała jak zaklęta walcząc z głodem. Dziewczyna natomiast zaczęła krzyczeć.
          - Jashin wie lepiej. Powinniśmy wyzbyć się barier, kochanie – Ręka Hidana powędrowała niżej, zbliżając się do piersi. Ścisnął mocno sutek, na co nastolatka zawyła z bólu. – Wszelkich barier.
          To nie może być on. To nie może być mój ojciec – pomyślała zrozpaczona. – Nigdy nie robił czegoś takiego ofiarom. Nigdy ich nie gwałcił. Oddawał im szacunek… Zawsze, prawda?
          Hidan uśmiechnął się, a jego dłoń znów powędrowała niżej, pomiędzy nogi dziewczyny. To przelało czarę goryczy. Satsugai z szybkością atakującego drapieżnika skoczyła w jego stronę i przyssała się do szyi. Wtedy czas przestał płynąć. Jak w amoku, ledwie słyszała krzyki przerażenia dochodzące z boku, czy jęk zaskoczenia, który wydobył się z ust Hidana. Nieśmiertelna krew szumiała jej w głowie, wypełniała jej ciało, przy czym była tak przyjemnie ciepła i słodka, że miała ochotę umrzeć z przyjemności. Dlatego piła i piła. Potwór w jej wnętrzu, od tak dawna nienasycony, choć na chwilę ucichł zadowolony.
          Kiedy ciało zwiotczało w jej rękach i nie została w nim ani kropla krwi, Satsugai wypuściła ojca z objęć. Dopiero, gdy tak leżał bez ruchu na podłodze, zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła.
          - Nie – wydusiła spanikowana. – Nie, nie, nie!
          Spojrzała na swoje ręce. Drżały, tak jak całe jej ciało.
          Właśnie osuszyła swojego ojca, opiekuna przydzielonego z Zakonu Brzasku. Mentora, który był za nią odpowiedzialny, którego miała się słuchać. Co zrobi Akatsuki, gdy się o tym dowie? Zaczęła myśleć gorączkowo i szukać wyjścia z tej sytuacji. Hidan był nieśmiertelny, na pewno go nie zabiła. Miała mało czasu, by odkręcić to wszystko, ponieważ w każdej chwili mógł wrócić do żywych. Spanikowana nie wiedziała jednak, co zrobić.
          W panice spojrzała na wciąż krzyczącą dziewczynę. Ta, widząc jej oczy, praktycznie od razu zamknęła swoje usta, a jej zielone oczy zaszły mgłą. Po chwili zemdlała.
          Satsugai złapała się za głowę. Wzięła głęboki wdech i postanowiła, co dalej robić. Mozolnie wstała na chwiejnych nogach i ruszyła w stronę telefonu. Podniosła słuchawkę i wykręciła jeden z trzech numerów, które znała na pamięć.
          Jeden sygnał, drugi, trzeci… Poczta głosowa. Przeklęła i spróbowała jeszcze raz. Znów to samo. Ze zdziwieniem poczuła, że po jej policzkach płyną łzy. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio płakała. W końcu wykręciła inny numer. Już po pierwszym sygnale usłyszała znudzony głos Sasoriego.
          - Hidan?
          - Nie – wykrztusiła. – To ja.
          - Satsugai? – Głos lalkarza stał się czujny. – Co się stało?
          - Dei nie odbierał – powiedziała, będąc na skraju paniki. – Nie wiedziałam do kogo dzwonić. Nie znam reszty z Zakonu, po za tym… Chyba by mnie za to zabili. Nie wiem nawet, czy ty nie będziesz chciał mnie zabić.
          - Satsugai, posłuchaj mnie... – ton Sasoriego nieco złagodniał. – Nigdy nie będę pragnął twojej śmierci. Wiesz, że traktuję cię jak własną córkę.
          Dziewczyna roześmiała się histerycznie.
          - Jak córkę? – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Nie powinieneś. Albo skończysz jak mój ojciec.
          - Co? Młoda…
          - Hidan leży wysuszony z krwi w naszym salonie. Na pewno nadal chcesz mnie traktować, jak własną córkę? Skończyć tak, jak on?
          - Nie skończę tak jak on – pewny głos Lalkarza ją zdziwił. – Musiałaś mieć jakiś powód, ja bym ci go nie dał.
          - Co ja mam zrobić? – Wierzchem dłoni otarła łzy.
          - Nigdzie się nie ruszaj. Jak tylko zobaczysz, że Hidan się budzi, oszołom go czymś. I czekaj na mnie, okej? Razem się z tym zmierzymy.
          - Tak, jasne – powiedziała przez zaciśnięte gardło. – Czekam.
          Po tych słowach Sasori rozłączył się, a Satsugai spojrzała na nieruchome ciało ojca.
          Jak bardzo będziesz na mnie zły, tato? – zastanawiała się.
          Potem spojrzała na resztę pokoju. Widziała w swoim życiu masę zwłok w różnym stanie. Jednak wcześniej nie czuła aż takiego obrzydzenia. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co Hidan im zrobił. Zawsze powtarzał jej, że trzeba mieć szacunek dla swoich ofiar. To była jego główna zasada. Dlatego nie mogła zrozumieć, dlaczego to zrobił. Nigdy nie był aż tak brutalny i okrutny. Nie poniżał swoich ofiar, nie wieszał ich głowa do dołu, nie spuszczał z nich całej krwi, aż w końcu… Nie gwałcił ich.
          Po czym przypomniała sobie jego słowa, gdy zapewniał uprowadzoną dziewczynę, że Jashin wie lepiej, że trzeba wyzbyć się wszystkich barier.
          Jasna cholera…
          To była jej kara. Satsugai złapała się za serce. Bóg Mordu odegrał się na niej za to, że nie złożyła mu ofiary z pewnego czerwonowłosego nastolatka.
          Odebrał jej ojca.

          Wciągnął kolejną krechę, wygodnie ułożył się na kanapie i czekał, aż nadejdzie błogość. Tym razem było inaczej.
          - Gaara... Gaara… Gaara!
          Masa głosów wołająca jego imię przytłoczyła go ze wszystkich stron. Głowa pulsowała z bólu. Usta mu popękały, były suche jak wiór. Czuł, że brakuje mu powietrza, jakby umierał.
          Był zawieszony w niebycie, nic nie widział, ani niczego nie słyszał, oprócz głosu własnej wyobraźni. W końcu poczuł w ustach małe drobinki, które zdawały się wydobywać z jego wnętrza. Piasek… Stworzony został z piasku.
          Ocknął się na chwilę i rozejrzał po pokoju. Ledwo zarejestrował to, że spadł z kanapy na ziemię, a już znów był na granicy z nierzeczywistością.
          I znów jego imię. Gaara zastanawiał się, czego chce jego udręczony umysł. Może spokoju? Nie… Szukał wojny.

           - Powinniśmy mu powiedzieć, tato – Temari w końcu popatrzyła na ojca. – Możesz go nienawidzić, my możemy go nienawidzić. Może go tu nie być, ale powinien…
          - Ja decyduję o tym, co powinien, a czego nie!
          Blondynka westchnęła z dezaprobatą i wzruszyła ramionami.
          - Rób co chcesz. Gaara mało mnie obchodzi, ale i tak uważam, że powinien wiedzieć. Odkryć to samemu… Już mu współczuję, chociaż go nawet nie lubię.
          I odeszła kierując się do swojego pokoju. Po drodze wyminęła się z bratem, rzucając mu sugestywne spojrzenie. Kankuro wiedział już, że i on nie przekona ojca.
          Będziesz musiał zmierzyć się z tym sam, Gaara – pomyślał, gdy wszedł do salonu.

          W zaświatach panował chaos. Umarli czegoś się wystraszyli. Widział  ich przenikające przez siebie sylwetki, jak rozbiegali się w popłochu. A umarli nigdy się nie śpieszą. Coś było wyraźnie nie tak.
          - Odejdź, Deus – usłyszał. – Dzisiaj nie masz tu wstępu – szept rozbrzmiał w jego głowie i wypełnił jego myśli. Przez chwilę rozbrzmiewał echem, wciąż powtarzany i coraz bardziej odległy.
           Nagle czaszka w jego ręce pękła. Rysa pomiędzy dwoma oczodołami zaskoczyła go.
          - Myślałem, że wiem już wszystko – przejechał po niej palcem, a długi, czerwony paznokieć zaklinował się w szczelinie.
          Kisame stanął za nim i zmarszczył brwi.
          - Co się dzieje, Deus? – zapytał.
          - Nie wiem – chłopak odpowiedział nostalgicznie, wzruszając z nonszalancją ramionami. – Po drugiej stronie jest gorąco.
          Starannie wytarł czaszkę i odłożył ją na ołtarz.
          - Umarli cię wykopali – zaśmiał się Opiekun, a jego skrzeczący głos zdawał się naruszać świętość miejsca, w którym stali. Nowicjusz nienawidził tego dźwięku. Spojrzał na mentora z dezaprobatą.
          - Coś się szykuje – powiedział śmiertelnie poważnym głosem. – Nie wiem co, ale coś wielkiego.
          Kisame zbyt dobrze znał zdolności swojego ucznia, by podtrzymywać kpiący ton.
          - Myślisz, że trzeba powiadomić o tym Lidera?
          - Tak – wzrok Deusa stał się zimny i pusty. – Umarli nie znają strachu. Tego byłem pewny, aż do dziś.
          - To chyba wiadome, przecież już raz umarli. Nie mają czego się bać.
          Nagle do Kisame dotarło to, co nowicjusz próbował mu przekazać. Nie był zbyt bystry i Deus czasem dziwił się, jakim cudem został jego Opiekunem.
          - Czego się boją?
          - Nie wiem – Deus powtórzył wpatrując się w inskrypcję modlitwy.
Daj mi Panie odpoczynek, wybawienie i wieczne tchnienie.


Boshe! Umierałam, gdy pisałam ten rozdział. Kira mnie dojebała komentarzami, dlatego już wstawiłam go – bez większych, zwyczajowych poprawek. Mam nadzieję, że nie jest tak źle, jak ja to widzę.

28 komentarzy:

  1. Dwa miechy czekania i kurde taki wynik! Powiem ci, że rozdział przeczytałam tak szybko, że zdołałam wziąć zaledwie dwa łyki kawy. wiesz przygotowałam ją sobie, poczekałam, aż trochę ostygnie, zabrałam się do czytania, a tu... Tu koniec.

    Chociaż oficjalnie powiem, że dzięki temu oszczędziłaś sobie marszu pogrzebowego xD. I cieszę się, że zmobilizowałam Cię do napisania, bo...

    Po pierwsze, chociaż się tego spodziewałam, bo "spór" Satsugai i Hidana był widoczny, jak cholera to... Nie spodziewałam się, że zaatakuje go tak szybko i w gruncie rzeczy tym mnie zaskoczyłaś.

    Po drugie fajnie, że Gaara w końcu przestaje być "zwykłym" ćpunem.

    Po trzecie: podoba mi się początek xD. Fajnie to napisałaś... ;p

    Błędy? Gdzieś tam brakuje Ci kropek, może przecinka, albo cuś, ale to są takie jakieś małe śmierdzielowate błędy, które nie rzucają się, aż tak w oczy i są znośne, więc na pewno kiedyś je poprawisz.

    Co było dla mnie dziwne? Rozmowa przez telefon Satsu z Saskiem. Jakaś taka sztywna mi się wydała, a ja nie wiem dlaczego. Może to moje jakieś skrzywione zwierciadło, ale coś mi tam chyba zabrakło... Nie wiem... Nie sprecyzuje konkretnie, bo niby fajnie, ale jednak... Coś zgrzyta zębami jak wygłodzony wilczur xD.

    Cieszę się niezmiernie, że dodałaś nowy rozdział! Tak, tak, tak! I właśnie tak trzymaj, bo Ty wiesz, że... ja dużo blogów nie czytam, a Ty jesteś mniej więcej na piedestale xD. Także tego... Już Ci nie zaśmiecam rozdziału komentami, chociaż... Jeśli znowu długo, czyli DWA MIECHY, nie będziesz wstawiać nowego rozdziału... Przycisnę AGAIN, and AGAIN i forever <-- cokolwiek to znaczy xD.

    Także pozdrawiam Cię kochanie :*
    Liczę na więcej i to w dość krótkim terminie.

    Badum, Fuck xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahhaha XD
    Dzięki za komentarz.
    Rozmowę poprawiłam, bo była trochę za sztuczna. Chociaż nie wiem, czy teraz brzmi lepiej.
    Co do Hidana i Satsugai, to jest to o wiele bardziej skomplikowane, niż się wydaje. A Gaara... Zaczyna ewoluować, ale powoli.
    Mi się podoba koniec. Bo jest Deus, niekoniecznie początek XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest o wiele lepiej, chociaż tutaj:
      – Musiałaś mieć jakiś powód, ja bym ci go nie dał.
      - Co ja mam zrobić? – Wierzchem dłoni otarła łzy.
      Coś wciąż jakoś nie tego... Musiałaś mieć jakiś powód, ja bym ci go nie dał? Brzmi jakoś dziwnie... Ale tak już reszta jest znacznie lepiej xD

      No i koniec faktycznie zacny ;p. Podoba mi się również moja droga xD

      Usuń
  3. Znowu czuję, że zabłądziłam w internetach...
    Niemniej, czekam na więcej. Ile opowiadań kiedyś przeczytałam na temat tego anime - przez nie sama zaczęłam pisać - nie zliczę. Ale koncepcja wydaje mi się świeża i jest... no nie, nie powiem, że przyjemna, bo mogłabym być uznana za dziwną. Ale właściwie tak: jest przyjemna. I ciekawa.
    I miejscami chyba nazbyt brutalna. Scena z wywieszonymi ofiarami mi się nie podobała - ale może to kwestia mojej moralności. Jeszcze nie do końca zepsutej, jak widać.

    Będę wpadać,
    Czekam.

    ...Vessna opublikowała ostatnio: Rozdział VII.

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiedziałam, że jeszcze kiedykolwiek w życiu się zakocham.
    dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde. Żal mi Gaary i to cholernie. Jednak mimo wszystko podoba mi się to, że tak przedstawiasz jego historię. Czasem trochę za bardzo ciotowato wychodzi według mnie np. w tamtym rozdziale, ale ogólnie ten cały dramatyzm… Ach, no lubie takie klimaty. Jest się w co wczuwać.
    Hidan tez jest zupełnie inny niż u innych w opowiadaniu. Inni robia z niego takiego a’la podrywacza, melomana i nie mówię, że mi się nie podoba bo ja go takiego też robię. Jednak fajnie, że ty dałas go takim, jakim jest on naprawdę. Złym, żądnym krwi, seksu i posłusznym tylko swojemu Bogu ( czy Bogowi? Chyba Bogu, ale czasem mam takie rozkminy. Ach ten dysidiotyzm.)
    Czyli Satsugai ma dwóch, można rzec, przyjąćciół w Akatsuki. I dobrze, ze tylko dwóch. Tyle wystarczy i to jeszcze tych moich ulubionych :3
    Kurwa, lubie Temari i Kankuro, ale nie tu. Nie wiem czemu, ale strasznie się zdenerwowałam, kiedy tak cała ta parszywa trójka rozmawiała nie czuła o ich bliskim. Jak tak można. Bardziej zdenerwował mnie sam fakt, że tak też jest w rzeczywistości. Pozabijałabym takich ludzi, którzy mają w dupie swoją rodzinę, dlatego, ze ktos sobie nie radzi, jest inny

    Łał ta koncówka. Kompletnie nie wiem na co mam być przygotowana w dalszych dziejach tego opowiadania. Serio.
    p.s. mam nadzieję, że ta ostatnia a’la sprzeczka na mrocznym cię jakoś nie zniesmaczyła co do mojej osoby. Biorę pod uwagę twoje zdanie i to bardzo, bo duzo mi ich dajesz i są właściwe, jednak w niektórych kwestiach się po prostu z tobą nie zgodziłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to robić...
    Kiedy rozdział? Już mnie wkurzasz.

    OdpowiedzUsuń
  7. A teraz będzie niecenzuralna wiązanka, więc wszystkim osobom poniżej 18 roku życia radzę zamknąć oczy i pominąć ten wpis:

    Kurwa mać, ja pierdole, ty zjebusie jebany, mieszkający w pipidowie, kurwa mać, weź się do roboty, bo mnie za chwilę złapie kurwica, że NIE WOLNO CI PODEJŚĆ, ja pierdole, ostatni wpis wydało, kurwa jebana mać, w czerwcu. Co to, kurwiszony pierdolone, wakacje jakieś sobie urządziłaś? Zapierdalaj do roboty! Klawiatura nie parzy! Ja pierdole, co za ścierwińska przerwa. Wyjebanie z butów, z kapciów, wyjebanie w kosmos mnie wkurwiłaś! <--- hahahaha.

    Ps. Bardzo mocno Cię kocham <3 I never, ever, nie przestanę xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Ps 2. To dopiero początek mojego spamowania na Twoim blogu. Więc lepiej pisz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzyn, dzyn za UWAGĘ!

    Odezwę się. Soon.

    Pozdrówka xD

    Czekam na NN, życzę weny i pastwiska, gdzie będziesz mogła gonić owce.

    OdpowiedzUsuń
  10. No witam. Tak tu zaglądam od jakiegoś czasu, dotychczasowe publikacje przeczytane. Pewności co do publikowania komentarzy zawsze mi brakowało, ale co tam. YOLO, jak to mawia młodzież.
    Znam anime Naruto (nie znam mangi, niestety), a Gaara zawsze był moją ulubioną postacią. Opowiadania związane z fabułą bądź samymi postaciami znam nie od dziś, ale Twoje ma w sobie coś "innego". Nie jest takie typowe i przewidywalne, a do tego te ceremonie, mordy, całkiem ciekawa postać wampira (tu naprawdę na Twój ogromny plus, bo wampiry ostatnio są raczej przereklamowane. A ta cała seria "Zmierzchu" już w ogóle je zeszmaciła). To ma potencjał.
    Popełniasz trochę błędów, fakt (np. Satsugai zobaczyła nagą kobietę, UBRANĄ w sukienkę <-- to mi się najbardziej rzuciło w oczy), ale nie mam czasu ani ochoty się tym zajmować.
    Ostatnia publikacja jest z 10 czerwca 2014. Trochę czasu minęło, nie powiem. Czy masz zamiar wznowić pisanie? Mam nadzieję, że tak, bo Twój pomysł jest naprawdę ciekawy i z chęcią poznam dalsze losy bohaterów.
    Proszę, daj znać, jeśli masz zamiar kontynuować.
    Pozdrawiam, Nieznajoma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam kontynuować tego bloga. Weszłam na niego dopiero teraz po tak długim czasie i zobaczyłam te wszystkie niecenzuralne (XD) komentarze od Kiry i twój i jakoś zatęskniłam za tym blogiem. Nowy rozdział pojawi się niedługo (może nawet dziś).
      Dzięki za tak miłe słowa! Wiem, że robię błędy. Ten blog jest raczej eksperymentalny. Aczkolwiek nie przypominam sobie, by Satsugai widziała nagą, ale ubraną kobietę (a może to tam jest? nie wiem XD). Jak jakieś błędy rzucą ci się w oczy to pisz (najlepiej ze wskazaniem gdzie), a wtedy poprawię, aby lepiej się czytało.

      Usuń
    2. Fajnie, że tak szybko odpowiedziałaś :)
      Postaram się przyłożyć do pracy kata, czyli wytykania co mi się rzuca w oczy. Niestety moje wolne dobiegło końca i mogę nie mieć na to zbyt wiele czasu, ale coś się z pewnością znajdzie ;)
      ,,Pod ścianą siedziała naga, związana nastolatka, być może w wieku Satsugai. Była ubrana w elegancką, czarną sukienkę i nie wyglądała ani na ćpunkę, ani na biedaczkę." <-- to dokładnie o ten moment mi chodziło ;) wcześniej napisałam to raczej z pamięci, więc tutaj dokładny fragment.
      Poczekam, przeczytam, zobaczę jak z czasem i się przekonamy jak to będzie. Obym tylko nie pisała komentarzy dłuższych od Twoich rozdziałów :D
      Pozdrawiam, Nieznajoma.

      Usuń
    3. Hahahhahah nie wiem skąd tam się wzięło słowo naga, pewnie jak pisałam to kierowałam się tym, że pozostałe były nagie xD ale zabawna akcja nie powiem.

      Nie musisz się nie wiadomo jak wysilać z tym poprawieniem (jak masz czas i ci się chce to miło, bo nie mam bety, a wiadomo, że samemu błędów się nie wyłapuje), bo to blog eksperymentalny. Pisze tutaj specjalnie narracją trzecioosobową, bardzo subiektywną (stąd slang i przekleństwa). Szkole taki styl, bo od roku mi się taki bardzo podoba, a idzie mi tak średnio (w początkowych rozdziałach przez to mieszałam czasy i robiłam dziwne przedmioty pojawiające się znikąd). Nie wiążę z tą opowieścią niesamowitej bezbłędności i perfekcji, jednak... Żeby lepiej się czytało, poprawiam z chęcią błędy (przy tym też się człowiek wiele uczy). Więc jak ktoś coś wypatrzy to jestem wdzięczna (chyba że zrobi to w obrażając sposób nazywając to konstruktywną opinią). Piszę to dlatego, że większość bloggerek strasznie się spina jak ktoś pokazuje im co robią źle (przez co ludzie boją się pisać co było nie tak), a moim zdaniem to błąd - jak mamy się czegoś nauczyć myśląc, źle jesteśmy najlepsi?

      Rozdział pojawi się jednak do weekendu, myślę, bo wcześniejsza wersja mi się nie podobała, a nie chcę wrzucać kompletnego chłamu.

      A... i za błędy przepraszam, ale słownik na telefonie kiedyś mnie wykończy.

      Usuń
    4. No ten moment z tą nagą, a równocześnie ubraną kobitką to było takie "wait, powrót... BUFOROWANIE. Cooo?". Ale nie takie rzeczy w niejednej książce się znajdą.
      Co do tych spinających dupę bloggerek, to masz rację. Ale jest to zrozumiałe. Sama wstawiłam jakiś marny prolog, wzbudził zerowe zainteresowanie, a ja miałam zespół Tourette’a na samą myśl o tym, że mnie ktoś zjedzie za tak krótki tekst. Nie powinno to dziwić, bo udostępniamy coś, co jest naszym "dzieckiem", od początku do końca nasze i każdy chciałby, aby zostało to odebrane jak najlepiej. Nikt nie odbiera krytyki pozytywnie, ale idzie ją napisać w taki sposób, aby nikogo nie urazić. Bo gdybym napisała swój pierwszy komentarz w stylu "Nie można być jednocześnie nagim i ubranym, to było głupie i bez sensu, brak ci logiki" no to wtedy jest to raczej przejaw internetowej agresji, a nie "konstruktywnej krytyki". W tym przykładzie mniej skupiam się na wskazaniu Ci błędu, a bardziej na wylaniu na Ciebie wiadra pomyj, bo... bo tak, mam zły dzień, a Ty jesteś pod ręką.
      Pamiętaj, że nie ma na świecie takiej osoby, która nie popełnia błędów. Ja sama walę masę byków, może nie typowych ortów, ale „a to razem czy oddzielnie? Przecinek powinien tu być?” i siedzę godzinę i myślę ;)
      Grunt, to żebyś nie brała takich komentarzy do siebie. Bo to bez sensu i nic dobrego nie wnosi.
      Ach, telefony, szczególnie smart – wcale nie takie „smart” – fony. Lagują chwilami lepiej niż Assassin’s Creed Unity (Bugity, heheszki).
      Dobra, koniec tego wywodu. Daj sobie czas, napisz coś, z czego będziesz zadowolona i wtedy to wrzucaj. Nic na siłę.
      Pozdrawiam, Nieznajoma :)

      Usuń